Sztuka rozwiązywania konfliktów w rodzinie, czyli jak się kłócić konstruktywnie

A już szczególnie wtedy, gdy jednym z nich jest dziecko – ktoś, kto często kieruje się w swych działaniach emocjami, a nie chłodnym, racjonalnym podejściem. I to właśnie czyni je wymagającym „awanturnikiem”. Ale na każdy, mniej lub bardziej, kłótliwy temperament są dobre i jednocześnie bardzo humanitarne, a co najważniejsze: skuteczne sposoby.

 

Czym są kłótnie?

Konflikt to w ujęciu psychologicznym konfrontacja dwóch odmiennych zdań lub podejść do konkretnego tematu, której efektem są konstruktywne wnioski i wypracowanie obustronnej zgody. Przeradza się on jednak w kłótnię, gdy do głosu dochodzą takie emocje, jak złość, frustracja i upór. Wtedy na „dyskusję na poziomie” i wypracowanie racjonalnego porozumienia nie ma już zwyczajnie szans.

 

Rodzic syty i dziecko całe

 

Przede wszystkim konfliktu rodzinnego nie powinno się traktować jako walki. Przecież członkowie takiej wspólnoty nie są wrogami, ale bliskimi sobie ludźmi. To powinna być zawsze dyskusja dwóch równorzędnych stron i żadna nie powinna w takiej konfrontacji „wygrać”. Dlatego by uniknąć poczucia niesprawiedliwego traktowania budzącego się u dziecka po negatywnej ocenie jego argumentów przez dorosłego (częstego błędu popełnianego przez rodziców), warto skorzystać z techniki rozwiązywania sporów na zasadzie „wygrana-wygrana” – czyli strategii uwzględniającej interesy obu zwaśnionych stron. Rodzic wraz z dzieckiem szukają rozwiązania wygodnego, akceptowalnego i korzystnego dla nich obojga. Ale zanim się wypracuje taki sposób rozwiązywania kłótni, obie strony muszą nauczyć się „kłócić na nowo” – czyli umiejętnie słuchać siebie nawzajem.

 

Zasady „zdrowego” rozwiązywania konfliktów

Thomas Gordon – amerykański psycholog i psychoterapeuta, specjalista od wychowania – rozróżnił 6 kroków mądrego rozwiązywania konfliktów.

1. Rozpoznanie i nazwanie konfliktu. Na kłótnię musi być odpowiedni moment. Nie można jej zaczynać w biegu, gdy ma się mało czasu i z góry wie się, że nie ma szans na jej dokończenie, w złości, z góry oskarżając rozmówcę z poziomu autorytarnego „ja”. Najważniejsze, by powiedzieć drugiej stronie, co się czuje i jakie potrzeby przez konflikt zostały naruszone, a następnie wyrazić chęć znalezienia (koniecznie we dwójkę) możliwych rozwiązań.

2. Dziecku trzeba pokazać, że nie tylko rozumie się, ale też uwzględnia jego uczucia i potrzeby – a aby to osiągnąć, należy udowodnić, że się go aktywnie słucha, zadając odpowiednie pytania i docierając tym samym do sedna problemu – potrzeb drugiej strony oraz ich akceptacji. Pomocne będą tutaj np. takie zwroty: „Wydaje mi się, że mogło cię to rozzłościć…” itp. (bez narzucania z góry nazwanych uczuć).

3. Kolejny krok to wspólne poszukiwanie najlepszego rozwiązania. Maluch powinien jako pierwszy przedstawić swoje propozycje, a rodzic je skomentować – jednak uważając, by nie oceniać, „torpedować” czy nadmiernie chwalić. Na tym etapie wszystkie pomysły są dobre.

4. Zaproponowane zarówno przez dziecko, jak i rodzica rozwiązania należy następnie krytycznie ocenić. I to na dorosłym spoczywa w tym momencie obowiązek wybrania takiego, które odpowiadać będzie obu stronom. Pomocna tu będzie właściwa argumentacja, wszystkie za i przeciw konkretnym propozycjom wypowiedziane rzecz jasna na forum.

5. Wybór najlepszego dla wszystkich rozwiązania metodą eliminacji tych „gorszych”, nieodpowiadających żadnej ze stron. Taka współpraca pokazuje wzajemny szacunek i w efekcie pomaga wypracować kompromis. Można spisać na papierze wypracowany konsensus, który podpiszą rodzic i dziecko. Nada to takiemu dokumentowi ważną, „uroczystą” i tym samym wiążącą moc.

6. Wreszcie na koniec należy wdrożyć w czyn ustaloną w trakcie dyskusji decyzję. Warto też nadać temu momentowi konkretne ramy czasowe, czyli datę i sposób jego realizacji, a po jakimś czasie weryfikację efektów takiego „wdrożenia”.

 

Sztuka kłócenia się to nauka dorosłości

 

Maluchy, sprzeciwiając się zdaniu dorosłych (i tym samym kłócąc się z nimi o własne racje), zaznaczają własną odrębność. Taka konfrontacja sprzyja oczywiście wypracowaniu w nich niezależności, poczucia własnego „ja”, ale często kosztem osiągnięcia racjonalnego konsensusu. Bo kłótnie w wykonaniu młodszych dzieci w wielu przypadkach mogą przybrać na eskalacji przez krzyki, tupanie nogami i inne widowiskowe „akty rozpaczy”, bez przedstawiania racjonalnej argumentacji własnych racji. Rodzice zaś, zmęczeni uporem dziecka, kapitulują, idąc na „ugodę” z nim, ale na jego zasadach – dla świętego spokoju. To niestety poważny błąd wychowawczy. Bo umiejętne nienegocjowanie z maluchem od małego pokazuje mu, że takie zachowanie jest akceptowalne i wszyscy zawsze będą mu iść na rękę. Ważne więc, by wprowadzić „szkołę kłócenia się” we własnym domu już od pierwszych lat życia dziecka. Zaprocentuje to w przyszłości nie tylko mądrym i sprawiedliwie traktującym innych człowiekiem, ale też spokojnymi o jego przyszłość rodzicami.

 

Konflikt – sztuka kompromisów

Kłótnie z dziećmi, szczególnie tymi w wieku szkolnym, to prawdziwa szkoła negocjacji – zarówno dla dorosłych, jak i ich pociech. Dlatego by uniknąć eskalacji złych emocji, naukowcy z University of Virginia zalecają, by w trakcie takich zdarzeń inicjować dyskusję i uważnie słuchać potrzeb dziecka. W efekcie samo dziecko uczy się nie tylko tego, jak argumentować swoje kwestie, ale też słuchać innych i uczyć się empatii. Przykładem na efektywną naukę tej umiejętności były badania nad rozmowami toczącymi się w rodzinach i dotyczącymi np. wyjść młodych ludzi w godzinach wieczornych z domu. Dzieci przedstawiały swoje racje, argumentując, dlaczego potrzebują o tej właśnie porze opuścić swoje cztery ściany, jednocześnie oferując rodzicom coś w zamian (np. obiecując, że poinformują ich telefonicznie, kiedy opuszczą dom odwiedzanego kolegi czy zabawę). Z kolei rodzice nie zgadzali się na wszystkie „warunki”, ale za to chwalili pociechy za trafione argumenty i zadawali pytania, pokazując tym samym, że uważnie ich słuchają.

 

Różne sposoby rozumienia świata i potrzeby każdego członka rodziny mogą rodzić konflikty i spięcia. Ale kłótnia w takiej wspólnocie nie jest porażką, dopóki nie wyróżnia się w niej „zwycięzców” i „przegranych”, postaw rodzących niepotrzebne napięcie i niezdrowe stosunki. Dlatego konflikty między dziećmi a dorosłymi powinny zawsze opierać się na rozmowie, wzajemnym szacunku i umiejętności wysłuchania racji drugiej strony, a w efekcie – wypracowaniu rozwiązania satysfakcjonującego wszystkich uczestników kłótni.

Wbrew pozorom kłótnie są normalne, dobre i przede wszystkim potrzebne w każdej rodzinie. Rozładowują emocje i napięcie, tak mocno buzujące przed taką konfrontacją. Ale by każdy kłócący się wyszedł z takiego „starcia” cały, musi najpierw nauczyć się tak je poprowadzić, by dojść do porozumienia satysfakcjonującego wszystkie strony konfliktu.