Nowy etap w życiu dziecka – dowiedz się, czego mały uczeń oczekuje od szkoły?

Nowy rok, nowa praca, nowi znajomi, nowe mieszkanie….. Ze wszystkim, co w nazwie znajduje określenie „nowe” związane są oczekiwania i niepokoje. Podobne emocje u pierwszaków budzi początek szkoły. Przygotowując się do napisania tego artykułu, próbowałam znaleźć  w Internecie wyniki  badań na ten temat. Przeczytałam wiele publikacji dotyczących oczekiwań rodziców wobec szkoły i nauczycieli, nauczycieli wobec rodziców swoich uczniów. Brakuje jednak badań prowadzonych wśród dzieci. Warto przyjrzeć się temu, jak wyobrażają sobie one początek szkoły? Dzięki temu łatwiej zrozumieć, dlaczego czasami, pomimo zapału i radości, zaledwie kilka tygodni po rozpoczęciu roku szkolnego, mały uczeń nie chce chodzić do szkoły, a w ekstremalnych przypadkach ucieka nawet w chorobę. Odpowiadając na to pytanie, odwołam się przede wszystkim do własnego doświadczenia i praktyki w pracy z dziećmi. Podzielę się swoją wiedzą na ten temat zdobytą podczas wieloletniej pracy z zespołami klasowymi w różnych szkołach oraz w czasie indywidualnych spotkań z uczniami i ich rodzicami.

 

Dzieci, przekraczając próg szkoły, chcą przede wszystkim:

  1. Uczyć się,
  2. Ciekawie spędzać czas,
  3. Poznać nowych kolegów i koleżanki, zawrzeć przyjaźnie,
  4. Mieć fajną panią.

 

„Uczyć się”  dla dzieci ma zupełnie inne znaczenie niż dla dorosłych

W obiegowej opinii uczenie się jest zorganizowanym procesem nabywania wiedzy i umiejętności. Dla wielu wprost kojarzy się ze szkołą i zadaniami, które nauczyciele zadają dzieciom, pisaniem i pamięciowym opanowywaniem nowych treści.

 

Z psychologicznego punktu widzenia uczenie się to proces zdobywania i gromadzenia doświadczeń. Jego efektem są nowe formy zachowania się i działania lub zmiany w nich zachodzące. W toku uczenia się opanowany zostaje cały system wiadomości, umiejętności, nawyków, przyzwyczajeń, przekonań. Psychologowie używają terminu „uczenie się” się zarówno w znaczeniu wąskim, dla określenia świadomego i zamierzonego zdobywania wiadomości i umiejętności, jak i w znaczeniu szerokim, dla określenia uczenia się zamierzonego oraz mimowolnego.

 

Kiedy pytam dzieci, co to znaczy „uczyć się”, padają odpowiedzi: „Uczę się czytać”, „Uczę się pisać”, „Uczę się liczyć”. Gdy jednak chcę dowiedzieć się, w jaki sposób to robią, najczęstszą odpowiedzią jest: „Poznaję literki”.  Do biegłego opanowania umiejętności pisania i czytania potrzeba wielu ćwiczeń i długiego czasu (choć znam dzieci, które same „ nauczyły się” czytać, a ich rodzice, z zaskoczeniem odkryli, że dzieci czytają). Żmudne rysowanie szlaczków, ćwiczenia słuchowe, zadania wspomagające pamięć wzrokową i inne w żaden sposób nie kojarzą się dzieciom z uczeniem się czytania czy pisania. Zadają pytania „Ale po co mi to?”, a odpowiedź „Abyś nauczył/nauczyła się czytać i pisać” absolutnie ich nie satysfakcjonuje.

 

Często spotykam się z rodzicami, którzy podczas rozmów przyznają, że odrabianie zadań jest utrapieniem w ich rodzinie. Zabiera dzieciom kilka godzin i zajmuje cały wolny czas. Związane to jest z ociąganiem się dziecka i ciągłym odrywaniem się od wykonywanych ćwiczeń oraz licznymi poprawkami (poprzez wymazywanie i wyrywanie kartek). Przyczyną tego jest najczęściej niechęć dziecka, które w szkole spędziło kilka godzin, wykonując podobne ćwiczenia. W domu chce spędzać czas na zabawie.  Skąd natomiast biorą się liczne poprawki? Rodzice najczęściej oceniają, że zadanie zostało zrobione źle lub niestarannie i oczekują, że dziecko je wykona od początku.

 

Warto bardzo dokładnie przyjrzeć się potencjałowi dziecka i umiejętnościom, z którymi rozpoczyna naukę. Należy też dostrzegać wszelkie osiągnięcia i postępy. Pamiętaj, że zanim dziecko odważnym krokiem ruszyło przed siebie, przez wiele miesięcy ćwiczyło wstawanie, poruszało się z asekuracją, wielokrotnie upadało i robiło postępy w swoim tempie, nikt nie forsował go ćwiczeniami. Podobnie jest z czytaniem i pisaniem. Nikt nie przyspieszy dojrzewania struktur odpowiedzialnych za ich opanowanie, a zmuszanie dziecka do wykonywania zadań ponad jego możliwości może prowadzić tylko do zniechęcenia i braku wiary w własne możliwości.

 

Ciekawie spędzać czas, to przede wszystkim bawić się

Najatrakcyjniejszą formą aktywności dziecka w młodszym wieku szkolnym wciąż pozostaje zabawa. Wielu pierwszoklasistów wie, że ich najważniejszym obowiązkiem będzie uczenie się. Słyszą o tym najczęściej w formie „życzliwych” komentarzy od starszego rodzeństwa lub rodziców na kilka miesięcy przed pierwszym dzwonkiem. Liczą jednak na to, że podobnie jak w przedszkolu, będą miały możliwość bawienia się z kolegami.

 

Podstawa programowa kształcenia ogólnego dla szkół podstawowych wyraźnie zaznacza, że edukacja wczesnoszkolna ma „stopniowo i możliwie łagodnie przeprowadzić dziecko z kształcenia zintegrowanego do nauczania przedmiotowego w klasach IV-VI”, a klasa pierwsza jest kontynuacją procesu edukacyjnego rozpoczętego w przedszkolu. Wyraźnie zaznacza, że w salach lekcyjnych, w których uczą się dzieci uczęszczające do klas I-III,  oprócz miejsca do pracy i nauki, mają być wydzielone kąciki, w których uczniowie mogą się bawić. Dzieci przebywają tam podczas przerw, natomiast większość dnia spędzają w ławkach.

 

Duża dysproporcja, w porównaniu z przedszkolem, pomiędzy czasem poświęcanym na naukę i zabawę powoduje, że zadania typowo szkolne stają się dla dzieci obciążeniem. Konsekwencją tego jest unikanie ich lub wykonywanie w sposób niedokładny („Byle mieć je już z głowy i móc się bawić”). Gdy pracuję z nauczycielami edukacji wczesnoszkolnej i rozmawiam z nimi na ten temat, często jako uzasadnienie takiej organizacji pracy słyszę, że tak jest łatwiej utrzymać dyscyplinę. Jednak równocześnie jest to wbrew możliwościom i potrzebom uczniów. Niewielu jest w stanie skoncentrować się i wysiedzieć w ławce dłużej niż 15 minut, niezależnie od tego, czy rozpoczyna naukę jako sześcio- czy siedmiolatek. Nie jest to związane ze złą wolą dziecka, ale z jego aktualnym poziomem rozwoju. Na szczęście wielu nauczycieli coraz częściej stara się tak pracować, aby przynajmniej w pierwszym, adaptacyjnym okresie, pobytu dzieci w szkole, uczenie odbywało się poprzez zabawę. Wielu z nich poszukuje nowych metod nauczania aktywizujących uczniów. Rodzice również powinni pamiętać, że pomimo nowych obowiązków, ich mali uczniowie cały czas są dziećmi i w harmonogramie dnia musi być uwzględniony czas na spontaniczną zabawę.

 

Poznać kolegów, zawrzeć przyjaźnie

Wejście w nowe środowisko związane jest z nawiązaniem nowych znajomości. Jednym dzieciom przychodzi to łatwiej, innym trudniej. Wypytywanie o to, czy dziecko ma już jakiegoś kolegę, również może być stresujące.

 

Szybkość nawiązywania kontaktów z innymi zależy od:

  • cech temperamentu,
  • treningu społecznego, czyli umiejętności zgodnego bycia z drugą osobą z zachowaniem własnej autonomii i poszanowaniem odrębności innych,
  • atrakcyjności dla grupy, („Każdy chce mieć takiego kolegę”).

 

Dzieci, które nie radzą sobie w grupie często zaczynają zachowywać się niewłaściwie. Rodzice dowiadują się, że ich dziecko było dzisiaj niegrzeczne, nie stosowało się do ustalonych zasad, mogą pojawić się komunikaty o tym, że uderzyło kolegę lub „brzydko” się odezwało. Takie zachowania mogą świadczyć o tym, że uczeń potrzebuje uwagi i wsparcia. Jak mogą w takich sytuacjach pomóc dorośli? Nauczyciele poprzez podejmowanie działań integrujących zespoły klasowe, pozwalające poznać się nawzajem dzieciom. Rodzice mogą natomiast inicjować spotkania dzieci poza szkołą.

 

Jeśli jako rodzic obawiasz się, że Twoje dziecko nie ma kolegów w klasie, postaraj się poznać rodziców jego rówieśników. Z moich obserwacji i doświadczenia wynika, że dzieci przyjaźnią się z dziećmi dobrych znajomych swoich rodziców.

 

„Fajna” pani

Coraz częściej, zapisując dziecko do szkoły, rodzice mają możliwość wyboru wychowawcy. Co wpływa na tę decyzję?

  • Najczęściej kierują się informacjami o danym nauczycielu, zdobytymi w czasie rozmów z innymi rodzicami.
  • Myślą przede wszystkim o tym, jak nauczyciel przygotowuje swoich uczniów do kolejnego etapu nauki.
  • Coraz częściej zwracają też uwagę na klimat wychowawczy w klasie.
  • Mówią o otwartości na dzieci, wrażliwości wychowawcy na zgłaszane przez rodziców i dzieci problemy, o partnerskiej relacji rodzic – nauczyciel.

 

Dla dzieci istotną sprawą jest postawa opiekuńczości wychowawcy. Bardzo często w tej roli występuje „nasza pani”. Oczekują od niej, że pomoże im w trudnych chwilach, że będzie miła i wyrozumiała, pozwoli im na swobodę w działaniu i zabawę. Jest dla nich przewodnikiem w zdobywaniu wiedzy, to ona ocenia i jej ocena jest najważniejsza, ale i często najbardziej bolesna, zwłaszcza, że pojawia się w kontekście porównywania się do innych dzieci. Pani wychowawczyni jest najmądrzejsza i jej zdanie jest najważniejsze. Niejeden rodzic skapitulował wobec komunikatu „A nasza pani mówi…”.

 

Dzieci razem ze szkołą rozpoczynają zupełnie nowy etap życia. Dzięki wsparciu rodziców mogą łatwiej pokonać początkowe trudności. Rozumienie dziecięcych oczekiwań związanych z edukacją nie oznacza konieczność dopasowania się do nich, ale jest szansą na zrozumienie stresów, zmęczenia, smutku i radości. Emocje pierwszych dni w klasie, nowe wrażenia i zmiana trybu życia – to duże obciążenie dla małego ucznia. Wspólnie łatwiej pokonać pierwsze trudności, by szkoła powoli mogła stać się codziennością, a nie stresującym obowiązkiem.

Początek szkoły nie jest łatwy dla nikogo. Rodzice martwią się o swoje dzieci, a nauczyciele odczuwają presję i odpowiedzialność za małych uczniów. Najważniejsze są emocje dzieci, które cieszą się z tej nowości, ale też idą w nieznane albo boją się tego, co opowiedzieli im starsi koledzy. Jeśli poznasz szkolne oczekiwania pierwszaka, możesz ułatwić mu start w szkolne życie: aby nie czuł zniechęcenia i rozczarowania.