Mały bałaganiarz. Jak pomóc dzieciom pokochać porządek?

Bałaganić podczas zabawy lub innych czynności w domu każdy może (i umie). Gorzej jednak ze znalezieniem kogoś, kto posprząta ten rozgardiasz. Warto więc zawczasu pokazać dziecku, czym jest panujący w jego pokoju chaos zbudowany z góry zabawek. Jest bowiem czas na zabawę, ale też na sprzątanie po niej. Zadanie jednak nie jest łatwe. Rodzic musi się uzbroić w cierpliwość i wytrwałość, ale też odrobinę pomysłowości. Bo to, czy dziecko nauczy się umiłowania do porządku, zależy właśnie od niego.
 

Czym skorupka za młodu nasiąknie…

Wielu rodziców na początku życia swojej pociechy sprząta za nią – dosłownie wszystko. Wychodzą z założenia, że maluch ma jeszcze czas się tego nauczyć, a poza tym w ich wykonaniu szybciej się wszystko „ogarnie”. Niestety, nie tędy droga. Warto już od małego uczyć dziecko porządkowania swoich rzeczy: jak nie po co dopiero zakończonej zabawie czy po posiłku, to na koniec dnia. Ważne też, by z początku robić to razem z nim – będzie miało wzór do naśladowania i motywację do pracy. No i oczywiście powód do chwalenia go za posprzątanie.

Sposoby na małego bałaganiarza

Sprawdzone i przetestowane przez  najlepszych testerów: samych rodziców. Może komuś któryś przypadnie do gustu na tyle, by wdrożyć go w życie?
• „Tablica chwały”. Powieszona w widocznym miejscu (np.: na lodówce lub ścianie przy łóżku malucha) z podziałem na każdy dzień tygodnia i miejscem na kolorowe naklejki wręczane w nagrodę za idealny porządek w pokoju to dobra zachęta na początek przygody z ładem.
• Kupienie pojemników. I to koniecznie różnych kolorów – tak by dziecko mogło łatwo zapamiętać i rozróżniać, jakie zabawki, książki czy inne przybory powinny w nich wylądować. Ułatwi to „segregację” każdego elementu wystroju dziecięcego pokoju.
• Dawać przykład. Rodzice są dla malucha całym światem (przynajmniej do czasu). Powinni więc własnym postępowaniem dawać mu przykład: po obiedzie chowając naczynia do zmywarki, ścierając ze stołu plamy z rozlanej herbaty, wkładając brudne rzeczy do kosza na pranie. Dzieci to świetni obserwatorzy (i tym samym naśladowcy) i warto o tym pamiętać. Zawsze.
• Precyzyjność. Samo hasło „Posprzątaj swój pokój” to dla dziecka mało konkretne polecenie. Dlatego warto podzielić porządkowanie na etapy i mówić po kolei, co powinno zrobić. „Włóż książeczki na półkę”, „Powrzucaj klocki do kosza”, „Poukładaj skarpetki w szufladce w szafie” – oto dobry i klarowny plan porządkowania.
• Pomoc na wagę złota. Jeśli dziecko (szczególnie młodsze) prosi rodzica o pomoc w sprzątaniu, ten nie powinien odmówić. Najlepszy sposób to podzielenie się z nim obowiązkami: dorosły ścieli łóżko, dziecko układa samochody na półce. Rodzic powinien też sam prosić malucha o pomoc w czynności, którą właśnie wykonuje. Dziecko poczuje się potrzebne i docenione, a to zrodzi w nim dobre skojarzenia z tak „nudną” czynnością.
• Zamienić obowiązek w zabawę. Maluch lubi tańczyć? Żaden problem. Wystarczy włączyć skoczną muzykę podczas sprzątania i – dosłownie – w podskokach uporządkować wraz z nim kolejne zabawki. Dobrze sprawdza się sprzątanie „na wyścigi” lub na zasadzie „kto wrzuci więcej klocków do pudełka” itp.
• Angażując. Dzieci lubią pomagać, szczególnie te najmłodsze. Gdy więc trzeba posprzątać dom jak co tydzień, można wręczyć im zmiotkę lub ściereczkę do wycierania kurzów i pozwolić przejąć „inicjatywę”. I nawet jeśli będą to robić nieporadnie, można zawsze po nich poprawić niedociągnięcia.
• Najpierw jedna, potem druga. Wreszcie ostatnia, ale równie ważna zasada, która znacznie ułatwi utrzymanie porządku w dziecięcym pokoju. Mianowicie: maluch powinien bawić się naraz jedną zabawką, gdy zaś najdzie go ochota na sięgnięcie po inną, poprzednią musi odłożyć na miejsce. Proste w założeniu, trudne (z początku) do egzekwowania, ale z czasem – jak wszystko – świetnie wchodzące w krew.
 

Czasem wystarczy zwykły umiar

Bałaganieniu dzieci winni są też często… sami rodzice. Ale nie dlatego, że nie uczą pociech porządku od najwcześniejszych lat życia. Ich „wkład” w tej kwestii polega na kupowaniu zbyt wielu zabawek lub innych sprzętów, których często mały pokój dziecięcy nie jest w stanie pomieścić. Nic więc dziwnego, że przejście przez 15 m2 takiego pomieszczenia przypomina przedzieranie się przez kolumbijską dżunglę. Jeśli więc maluch ma problem z utrzymaniem ładu w otoczeniu tylu rzeczy, rodzice powinni przystopować z kupowaniem mu wszystkiego, czego sobie zażyczy. I tego, co sami mu bez okazji prezentują.

Bałagan też jest potrzebny

Druga strona medalu tematu nieporządku w dziecięcym pokoju może jednak zaskoczyć niejednego rodzica. Bo, uwaga, ma ona wydźwięk bardzo… pozytywny. Bałagan w pokoju jest bowiem potrzebny maluchowi do zrozumienia, jakie wiążą się z nim konsekwencje. W pewnym momencie dociera do niego, że szukanie pół dnia ulubionego samochodziku w górze pluszaków i klocków piętrzących się na dywanie może być bardzo męczące. O ile prościej przecież by było, gdyby stał zawsze odłożony w jedno, „jego” miejsce na półce. Dlatego warto obserwować dziecko i w odpowiednim momencie pomóc mu w porządkowaniu pokoju, gdy w końcu zmęczy go panujący w pomieszczeniu chaos. Bo pozostawione samo sobie nie dojdzie do tego, jak ten bałagan właściwie poskromić. Sami rodzice sprezentują sobie w ten sposób coś, co pozostanie w dziecku do czasu osiągnięcia przez nie wieku dorosłości: nawyk bałaganienia.
 
Bałagan w dziecięcym pokoju to normalny etap w rozwoju każdego malucha. Problem pojawia się, gdy już w okresie nastoletnim w pomieszczeniu tym panuje krajobraz jak po wybuchu bomby atomowej, a inicjatywy do jego uprzątnięcia ze strony gospodarza nie widać. By więc bałaganiarstwo nie weszło w nawyk dziecku, każdy rodzic powinien odpowiednio wcześnie pomóc mu w porządkowaniu otoczenia wokół siebie. To najszybsza i najbardziej „bezbolesna” nauka porządkowania nie tylko otoczenia wokół siebie, ale też wielu innych aspektów życia.  

Porozrzucane zabawki, nieposprzątana obiadowa zastawa, nieposkładane ubrania w szafie. To w wielu domach codzienny obrazek tego, jak katastrofalne są skutki przejścia przez dom huraganu zwanego dzieckiem. Ale najgorsze jest jedno: gdy dochodzi do momentu sprzątania całego bałaganu, to zajmują się tym nie jego twórcy, lecz ich… rodzice.